Komentarze (0)
18 lipca 2020 - dzień, w którym zaczęła się moja treningowo- dietetyczna ewolucja. Od jakiegoś czasu wiedziałam, że muszę uspokoić swoje treningowo- dietetyczne życie. Uwielbiam ciężary i tę euforię po ekstremalnie ciezkim treningu. Uwielbiam sapac ze zmęczenia i najchętniej rzucałabym żelastwem nieustannie.:) To mój sposób na stres i napięcie. To lekarstwo na trudny czas. Wszystko pięknie brzmi, ale...
No własnie. To "ale" spowodowało, że postanowiłam zmienić nastawienie. Okazało się, że nie siłownia stala się remedium na wszelkie dolegliwości. Złapałam się na tym, że nie potrafię się zregenerować. Gdy wymuszałam odpoczynek zawsze mialam wyrzuty sumienia a w lustrze zaczynałam widzieć otłuszczoną siebie...
Mam 42 lata i nadszedł juz czas, by życia nie ograniczać tylko do nieustannego poczucia zmęczenia i ulgi po treningu. Podążanie za ekscytujacym endorfinami skończyło się zaburzeniami tarczycy i ciągle podniesionym poziimem kortyzolu.
Koniec.!!!! Czas to zmienić- pomyślałam pewnego pieknego dnia a w sukurs przyszedł mi niespodziewany prezent - książka czy raczej poradnik " Ruch naturalny w praktyce".
Gdy ją otworzyłam i przejrzałam, wiedziałam już - to jest szansa dla mnie i mojej opetanej siłownią głowy :)
Nie mialam pojęcia , jak się za to zabrać, jednak poszperalam w internecie i, wespół z ksiażką, postanowiłam spróbować...